Odwaga w interpretacjach / Courage in Interpretations

[English below]

Drugi dzień przesłuchań konkursowych spędziłam wyłącznie ze skrzypkami. Przyszłam rano do Auli im. Bolesława Szabelskiego z pewnymi obawami, że po popisie Anny Egholm nikt nie zachwyci mnie równie mocno. Na szczęście tak się nie stało, bo pojawiło się kilku doskonałych skrzypków. Występy drugiego dnia sprowokowały mnie też do poruszenia pewnego tematu, który zawsze prędzej czy później pojawia się w dyskusjach podczas konkursów.
Na jak wiele można pozwolić sobie interpretując utwory, które w jakiś sposób należą już do kanonu? Właśnie takie dzieła w większości znajdują się w programach konkursów, choć akurat ten i tak wyróżnia się bardzo dużą ilością muzyki współczesnej, która wciąż nie jest tak często grywana, jak mogłaby być. Myślę, że wielu uczestników waha się, czy warto zastosować jakieś kontrowersyjne rozwiązania, czy lepiej iść utartą ścieżką. Granica pomiędzy interpretacją ciekawą i świeżą, a przekombinowaną i ewidentnie nietrafioną jest bardzo cienka.
W drugim dniu przesłuchań dwóch uczestników postanowiło zagrać swój program w inny sposób. Pierwszą z nich była Maja Horvat ze Słowenii. Już od pierwszych dźwięków Źródła Aretuzy Szymanowskiego czułam, że będzie wyjątkowo. Nikt z wcześniejszych konkursowiczów nie zdecydował się, by zacząć ten magiczny i tajemniczy początek ascetycznie, bez wibracji. Nikt nie pokusił się o prawdziwe poszukiwanie różnych rodzajów dźwięku. Dopiero Maja Horvat przypomniała, że skrzypce są cudownym instrumentem m.in. dlatego, że pozwalają na wydobycie tylu dźwięków i barw – inaczej zabrzmi choćby dźwięk zagrany na podstawku, inaczej na gryfie. Piano w jej wykonaniu to był prawdziwy szept, a forte – wściekły krzyk. Nie bała się długich oddechów, wybrzmień, szumów, trzasków – pokazała, że jeśli się chce, to wszystko może być muzyką.
Nikt wcześniej na tym konkursie nie zagrał także 5. Sonaty Ysaÿe'a, dopiero Maja ją wybrała. Słuchając jej interpretacji miałam poczucie, że przygotowując tę sonatę starała się wejść głęboko w muzykę, poznać źródła inspiracji kompozytora. To nie było wykonanie idealne pod względem technicznym, ale było niesamowitą muzyczną opowieścią, mieniącą się kolorami. Każdy dźwięk zaskakiwał nowym pomysłem. Mało kto znajduje w tych sonatach tyle muzyki.
Drugim uczestnikiem, który pokusił się o oryginalne interpretacje, był Léo Marillier z Francji. Nie mam pojęcia, jak jury oceni jego występ, ale myślę, że pozostanie w pamięci słuchaczy. Jego Driady i Pan Szymanowskiego były kompletnie szalone i nieprzewidywalne, ale momentami za dużo dźwięków się gubiło. Najbardziej skrajna okazała się jednak 2. Sonata Ysaÿe'a – nigdy nie słyszałam takiej interpretacji. Leo postawił na ogromną swobodę tempa, niemal improwizacyjny charakter i duże kontrasty dynamiczne. Gdyby tylko precyzja była adekwatna do tej niesamowitej energii i niezliczonej ilości pomysłów pojawiających się w prawie każdym takcie... Mimo to, myślę, że potrzeba wiele odwagi, żeby zaprezentować na konkursie interpretację tak odmienną od wszystkich, do których się przyzwyczailiśmy i bardzo go za to podziwiam.
Gdzie w takim razie jest ta granica, której nie powinno się przekraczać tworząc swoją interpretację? Wydaje mi się, że słuchacze zaakceptują to, co da się logicznie uzasadnić. Poza tym wiele zależy od jakości wykonania. U Mai każdy pomysł udało się zrealizować za pomocą dźwięku, u Léo nie wszystkie, ale i tak myślę, że oboje narobili trochę potrzebnego i pozytywnego bałaganu.

Dzisiaj ostatni dzień przesłuchań skrzypków w pierwszym etapie. Bardzo jestem ciekawa, jak zaprezentują się uczestnicy i jakie decyzje podejmą jurorzy. Dowiemy się już za kilka godzin!
Julia Brodowska


I spent the second day of competition auditions exclusively with the violinists. In the morning, I came to the Bolesław Szabelski Auditorium a little worried that after Anna Egholm’s performance nobody would impress me very much. Fortunately, this was not the case as I had a chance to hear a few excellent violinists. The second day’s renditions also provoked me to raise a certain topic, which always sooner or later appears in the behind-the-scenes discussions during competitions.
To what extent can one allow themselves to interpret works that are already somehow part of the canon? It is precisely such works that are mostly included in competition programmes, although this year’s one is still distinguished by a large amount of contemporary music which is still not played as often as it could have been. I think many participants are hesitant whether it is worth applying any controversial solutions or whether it is better to follow a beaten path. The boundary between an interesting and fresh interpretation and an overthought and clearly misguided one is very thin.
During the second day of the auditions, two participants decided to play their programme in a new manner. The first was Maja Horvat from Slovenia. Since the first notes of Szymanowski’s The Fountain of Arethusa, I felt that it would be exceptional. None of the previous contestants decided to embark on this magical and mysterious beginning ascetically, without vibrations. None was tempted to really look for different kinds of sound. It was not until Maja Horvat that we were reminded how wonderful an instrument the violin is as, among other things, it allows to produce so many tones and hues - the sound will differ depending on whether it is played on the bridge or on the neck. Her piano was a real whisper and forte – a furious scream. Not afraid of long breaks, resonances, whooshes and crackles, she showed that if you want, everything can be turned into music.
Until Maya chose it, no one had played the 5th Sonata by Ysaÿe in this competition. Listening to her interpretation, I had a feeling that while preparing this piece, she had tried to enter deeply into music and learn about the sources of the composer’s inspiration. It was not a technically perfect performance, but an amazing musical story, shimmering with colours, all the same. Every sound was surprising with a new idea. Few find so much music in these sonatas.
Léo Marillier from France was the second participant to try out original interpretations. I have no idea how the jury will judge his performance, but I think he will remain imprinted in the audience’s memory. His Dryads and Pan by Szymanowski turned out completely crazy and unpredictable, but at times too many sounds were lost. The most extreme one, however, was the 2nd Sonata by Ysaÿe – I have never heard such an interpretation. Leo placed great emphasis on the freedom of tempo, almost improvisational character and great dynamic contrasts. If only his precision matched this incredible energy and countless ideas that appeared in almost every bar... Nevertheless, I think it takes a lot of courage to present a rendition so different from what everyone is used to at the competition. And that is exactly why I admire him very much.
Where, then, is the limit that should not be exceeded when creating an interpretation? It seems to me that the listeners will accept what can be logically justified. Apart from that, much depends on the quality of execution. In Maja’s, every idea was implemented by means of sound, in Léo’s, not all of them. I still think they both created some necessary and positive stir.

Today is the last day of the violinist auditions in the first stage. I am very curious how the participants will present themselves and what decisions the jury will make. We shall learn in a few hours!
[Tłumaczenie / Translation: Dominika Pieczka]

Maja Horvat, Fot. Tomasz Całka/Grzegorz Mart

Léo Marillier, Fot. Tomasz Całka/Grzegorz Mart


Comments