Dwa zachwyty – o pierwszym dniu II etapu przesłuchań kwartetów smyczkowych / Two delights - first day of the second stage in string quartet category
[ENG below]
I
tak z siedmiu kwartetów pozostały już tylko trzy – w finale wystąpią: Monbijou
Quartet, Neuma Quartet i Turicum Quartet. Nie jestem
zaskoczona tym werdyktem i w dużej mierze się z nim zgadzam. Szkoda, że w
finale nie możemy posłuchać czterech zespołów, biorąc pod uwagę rozmiary
programów, byłby on wtedy bardzo długi.
Pierwszy
dzień przesłuchań kwartetów smyczkowych w II etapie był wyczerpujący – pięć
ponadgodzinnych recitali. Przede wszystkim stanowiło to wyzwanie dla
wykonawców, ale na pewno też dla jury i słuchaczy. Utrzymanie koncentracji
przez tak długi czas, przy tak wymagającym programie, nie jest łatwe. Muszę
jednak przyznać, że pod względem repertuaru był to jeden z moich ulubionych
etapów w całym konkursie. Uczestnicy wykonywali podczas niego kwartet
romantyczny (w większości zespoły wybrały utwory Feliksa Mendelssohna-Bartholdy’ego),
kwartet współczesny polski (tu królował III Kwartet smyczkowy Kartki z nienapisanego
dziennika Krzysztofa Pendereckiego) oraz utwór nagrodzony w kategorii kompozycja
(poza jednym kwartetem wszyscy wybrali Gravitating in space Heda Bahacka,
który otrzymał II nagrodę). Nagromadziło się więc w tym etapie dużo pięknej,
poruszającej muzyki, wypełnionej tematami i dźwiękami, które na długo pozostają
w głowie.
Niestety
nie udało mi się posłuchać dwóch wtorkowych recitali, skupię się więc tylko na
poniedziałkowych występach. Jest o czym opowiadać, choć muszę przyznać, że nie
było wielkich zaskoczeń, raczej utwierdziłam się we wrażeniach z pierwszego
etapu. Szczególnie poruszyły mnie recitale dwóch kwartetów – żałuję, że tylko
jeden z nich usłyszymy w finale.
Na
Atenea Quartet zwróciłam uwagę już wcześniej, ale myślę, że program II
etapu pozwolił temu zespołowi pokazać jeszcze szerszy wachlarz umiejętności.
Rozpoczęli młodzieńczym Kwartetem a-moll op. 13 Mendelssohna i świetnie ukazali
śpiewność jego melodii. Kolejny raz dali się poznać jako artyści, którzy poprzez
muzykę prowadzą dialog. Myślę też, że udało im się w tym kwartecie zachować
dobry balans między klasyczną lekkością a romantyczną emocjonalnością. Utwór Gravitating
in space w ich wykonaniu był bardzo tajemniczy – zaczęli od szmerowego pianissimo
(w którym odrobinę zbyt mocno słyszalne były zmiany smyczka, przez co gubiła
się płynność) i choć całość się rozwijała, chyba jako jedyni, nie zdecydowali
się na bardzo głośną kulminację, pozostawiając ciekawe niedopowiedzenie.
Atenea Quartet. Fot. G. Mart / M. Saltarski |
Maksymalnie
moją uwagę przykuli jednak w II Kwartecie smyczkowym Quasi una fantasia
Góreckiego. Przyznaję, uwielbiam ten utwór, zawsze niezwykle mnie porusza, ale mój
zachwyt nie wynikał tylko z samego faktu obcowania z tą kompozycją. Zespół od pierwszych
dźwięków stworzył wyjątkowy nastrój. Już początkowe wejście altówki (Bernat
Santacana Hervada) przy akompaniamencie wiolonczeli (Iago Domínguez Eiras)
oczarowało mnie idealnie dopracowanym chłodem; muzycy ci bardzo interesująco,
powoli budowali napięcie. Ten chłód po chwili przełamały drugie skrzypce (Jaume
Angelès Fité), kontrastowo wchodząc z emocjonalnie intensywną, rozwibrowaną
kantyleną. Także pierwszy skrzypek (Gil Sisquella), u którego w Mendelssohnie
czasem brakowało mi większego wejścia w dźwięk, tutaj zaprezentował zupełnie
inny charakter – był wyrazisty, a jego gra nabrała głębi i mocy. Czułam ich
ogromne skupienie i precyzję, każdy następny fragment kwartetu stawał się nową
opowieścią, skontrastowaną z poprzednią. Emocje ścierały się z chłodną prostotą.
Trudno było choć na chwilę oderwać uwagę od ich interpretacji.
Drugi
zespół, który tego dnia zdecydowanie się wyróżnił, to Neuma Quartet. Po
ich pierwszym etapie w ogóle nie było to dla mnie zaskoczeniem. Jestem
zafascynowana tym, jak dobrze członkowie tego zespołu dobrali się pod względem
ekspresji. Nie ulega wątpliwości, że każde z nich jest świetnym solistą i
kameralistą, ale oprócz tego odniosłam wrażenie, że bardzo podobnie czują
muzykę. Szczególnie było to słychać w III Kwartecie A-dur Schumanna i III Kwartecie
Kartki z nienapisanego dziennika Pendereckiego.
Schumann
w ich interpretacji cudownie falował, z przyjemnością obserwowałam, jak
realizują wspólnie drobne niuanse wyrazowe, jak dograną mają prędkość smyczka
na legatach i pojedynczych pociągnięciach. W drugiej części każde z nich
zostawiło ślad swoich emocji i uwypuklił się przepiękny dialog między
pierwszymi skrzypcami (Sławomira Wilga) a altówką (Nela Zaforemska). Dobrze
zbudowali również napięcie w ramach całej formy – po precyzyjnie zagranym rytmie
punktowanym na początku ostatniej części pozwolili sobie na prawdziwą zabawę
muzyką.
Neuma Quartet. Fot. G. Mart / M. Saltarski |
Dobrze,
że Kwartet Pendereckiego zabrzmiał na koniec – w tym utworze, bardziej niż w
jakimkolwiek wcześniej, każdy z członków zespołu miał szansę zaprezentować się
jako doskonały instrumentalista. Tutaj już Sławomira Wilga nie była liderką, wszyscy
mieli swoją „chwilę prowadzenia”. Wyraziście pokazał się drugi skrzypek –
Michał Nowak, razem z Wilgą zdawali się przekazywać sobie nawzajem energię. Interpretacja
Pendereckiego w wykonaniu Neuma Quartet była bardzo różnorodna, równie
wciągająca, co Górecki zaproponowany przez Atenea Quartet, choć zupełnie inna,
bo zespoły te mają odmienne brzmienie. Polski kwartet wyróżnia się niezwykle
ciepłym dźwiękiem i aksamitną barwą, wspólną dla wszystkich muzyków. To ciepło
trochę gorzej sprawdziło się w chłodnym Gravitating in space, gdzie u
Neumy nieco zabrakło mi kontrastów i wyraźniejszego nabudowywania dynamiki, ale
ich fascynujące wykonania kwartetów Schumanna i Pendereckiego zdecydowanie to
przyćmiły. Nie mogę się doczekać ich finałowego recitalu!
Bardzo
dobry, choć dla mnie już nie tak poruszający, był tego dnia występ Monbijou
Quartet. Jako jedyny zespół wykonali Meniere II Hyunsu Kima (III nagroda
w kategorii kompozycja) i myślę, że był to świetny wybór – utwór ten współgrał
z ich ekspresję. To trudna, sonorystyczna, intensywna dźwiękowo kompozycja, ale
ci dynamiczni muzycy potrafili się w niej odnaleźć. W VI Kwartecie Tansmana
pokazali ogromną wrażliwość na dźwięk, fraza płynęła naturalnie i śpiewnie,
dopracowana była też wspólna artykulacja. Warto podkreślić, że w utworach
współczesnych I skrzypce zagrał Alexander Chojecki, zaś w Mendelssohnie Marcus Backerud
i myślę, że była to trafna zamiana. Ostrzejszy i intensywniejszy dźwięk Chojeckiego
dobrze sprawdził się w kompozycji Tansmana, a także utworze najnowszym, zaś
otwarte, lżjesze granie Backeruda pasowało do Mendelssohna. Mimo że bez
wątpienia są bardzo zgranym zespołem, odnajdującym się na scenie z dużą
swobodą, chciałabym usłyszeć więcej poszukiwań w ich interpretacjach i więcej
kolorów w dźwięku – trzymam kciuki, żeby ten moment nastąpił w finale.
Monbijou Quartet. Fot. G. Mart / M. Saltarski |
And
so, out of the initial seven string quartets, only three remain for the final
stage – performing in the finale will be the Monbijou Quartet, Neuma
Quartet, and Tricum Quartet. I'm not surprised by this verdict, and
I largely agree with it. It's a pity that we won't get to hear four quartets in
the final considering the extensive programs; it would have made for quite a
long event.
The
first day of the string quartet auditions in the second stage was exhausting –
five recitals lasting over an hour each. It was a challenge not only for the
performers but also for the jury and the audience. Maintaining concentration
for such an extended period with such exacting repertoire is no easy feat.
Nevertheless, I must admit that in terms of repertoire, this was one of my
favorite stages in the entire competition. The participants performed a
Romantic quartet (mostly choosing compositions by Felix Mendelssohn-Bartholdy),
a contemporary Polish quartet (with Krzysztof Penderecki's String Quartet No. 3
"Leaves from an Unwritten Diary" prevailing), and a composition
awarded in the composition category (except for one quartet, all chose Hed
Bahack's "Gravitating in Space" which received the second prize).
This stage was filled with a lot of beautiful and moving music, rich in themes
and sounds that linger in one's mind.
Unfortunately,
I couldn't attend two of the recitals on Tuesday, so I will focus only on
Monday's performances. There is plenty to discuss, although I must admit that
there weren't many surprises; rather, my impressions from the first stage were
reinforced. I was particularly moved by the recitals of two quartets – I regret
that we will only hear one of them in the final.
I
had already noticed the Atenea Quartet earlier, but I think the second
stage program allowed this ensemble to showcase an even broader range of
skills. They began with Mendelssohn's youthful String Quartet in A minor, Op.
13, and brilliantly captured the lyricism of his melodies. Once again, they
demonstrated themselves as artists who engage in a dialogue through music. I
also believe that they managed to achieve a good balance between classical
lightness and romantic emotionality in this quartet. Their rendition of
"Gravitating in Space" was quite mysterious – starting with a
whispering pianissimo (although the bow changes were slightly too
audible, disrupting the fluidity), and even as the piece developed, they were
perhaps the only ones who didn't opt for a very loud climax, leaving an
intriguing understatement.
However,
my attention was captivated the most by Górecki's String Quartet No. 2
"Quasi una fantasia". I admit I love this composition; it always
moves me profoundly, but my admiration was not solely due to the privilege of
experiencing this composition. The ensemble created a unique atmosphere right
from the first notes. The initial entrance of the viola (Bernat Santacana
Hervada) accompanied by the cello (Iago Domínguez Eiras) enchanted me with its
perfectly crafted coolness; musicians intriguingly and gradually built up
tension. This coolness was soon broken by the second violin (Jaume Angelès
Fité), entering with emotionally intense, „vibrating” cantilena. Even the first
violinist (Gil Sisquella), who sometimes lacked a greater presence in
Mendelssohn, displayed an entirely different character here – he was
expressive, and his playing gained depth and power. I felt their tremendous
focus and precision; each new section of the quartet became a new story,
contrasting with the previous one. Emotions clashed with cool simplicity. It
was challenging to divert my attention from their interpretation, even for a
moment.
The
second ensemble that truly stood out that day was the Neuma Quartet.
Their exceptional performance did not come as a surprise, especially
considering their first-stage presentation. I am fascinated by how well the
members of this ensemble complement each other in terms of expression. There's
no doubt that each of them is an excellent soloist and chamber musician, but I
also had the impression that they feel the music in a very similar way. This
was particularly evident in Schumann's String Quartet No. 3 in A major and
Penderecki's String Quartet No. 3 "Leaves from an Unwritten Diary."
In
their interpretation, Schumann's music flowed wonderfully, and I delighted in
observing how they collectively handled the subtle nuances of expression, the
synchronized bow speed on legato, and individual notes. In the second
part, each of them left their emotional mark, highlighting the beautiful
dialogue between the first violin (Sławomira Wilga) and the viola (Nela
Zaforemska). They also built tension effectively throughout the entire piece.
After precisely executed dotted rhythms at the beginning of the final section,
they allowed themselves to truly revel in the music.
It
was fitting that the Penderecki Quartet sounded last – in this composition,
more than any other, each member of the ensemble had a chance to shine as a
superb instrumentalist. Here, Sławomira Wilga was no longer the leader;
everyone had their "moment in the spotlight". The second violinist,
Michał Nowak, stood out boldly, and together with Wilga, they seemed to
exchange energy. Neuma Quartet's interpretation of Penderecki was diverse and
just as engaging as Górecki's by the Atenea Quartet, although quite different
because these ensembles have distinct sounds. The Polish quartet stands out
with an incredibly warm tone and a velvety timbre shared by all the musicians.
This warmth struggled a bit in the cool "Gravitating in Space" where
I missed some contrasts and a more pronounced dynamic build-up from Neuma
Quartet, but their fascinating performances of Schumann and Penderecki quartets
certainly overshadowed this. I can't wait for their final recital!
Also
Monbijou Quartet had a very good performance on that day, although not
as emotionally moving for me. They were the only ensemble to perform Hyunsu
Kim's "Meniere II" (awarded third prize in the composition category),
and I think it was an excellent choice – the piece complemented their
expressiveness. It's a challenging, sonorous, and intense composition, but
these dynamic musicians found their way within it. In Tansman's Quartet No. 6,
they showed great sensitivity to sound, the phrasing flowed naturally and
songfully and the aricullation was joint. It's worth noting that in the
contemporary pieces, Alexander Chojecki played first violin, while Marcus Backerud took over in Mendelssohn. Chojecki's sharper
and more intense sound worked well in Tansman's composition, and Backerud’s open,
lighter playing suited Mendelssohn. Although they are undoubtedly a
well-coordinated ensemble, comfortable on stage with great freedom, I would
like to hear more exploration in their interpretations and more color in their
sound – I'm keeping my fingers crossed for that moment to come in the final.
Comments
Post a Comment